Tym razem wybrałam najprostszą wersję, po ostatnim eksperymencie bowiem doszłam do wniosku, że to chyba będzie wersja dla mnie. No i się nie pomyliłam, zjadłam z ogromnym smakiem, można powiedzieć że burger mnie uszczęśliwił 🙂 Mięso, tak jak ostatnio, pyszne, a może nawet lepsze niż ostatnio – soczyste, aromatyczne. To co się zmieniło to sosy. Nadal ta sama kolorystyka, więc myślałam, że będzie tak jak ostatnio – całość smaczna, ale sosy psujące wrażenie. No i tu miła niespodzianka – sosy chyba uległy jakiejś ewolucji, zdecydowanie smaczniejsze! Jeden bardziej pikantny, drugi łagodny, ale oba smakowały jakby bardziej naturalnie, także wielki plus! Teraz mogę powiedzieć – najlepszy burger w Poznaniu! Klasyczny burger Molly’s…