Imbir sushi całkiem niedawno zmienił swoją lokalizację i znajduje się teraz tuż obok CH Plaza i jest naprawdę miłą alternatywą dla jedzenia w tymże centrum serwowanego. Cieszy mnie, że i na Piątkowe znaleźć teraz można miejsce, w którym jedzenie jest na wysokim poziomie. W którym można zjeść coś dobrego, cokolwiek – w tej okolicy naprawdę do tej pory było trudno. Jeszcze zanim przejdę do sedna – polecam. Zacznę od lokalizacji i wystroju – ponieważ jest to kwestia dość nietypowa. Do Imbir Sushi wchodzi się z tajlandzkiej restauracji. Wnęka, dwa stoliki, bar – łatwo przeoczyć, Imbir wygląda po prostu jak jedno z pomieszczeń restauracji Thai. Wystrój nie odbiega w żaden sposób od…
Pizza Frontiera – ul. Szewska 21
Pizza Frontiera to lokal bardzo niepozorny, z zewnątrz nie wyróżnia się zbytnio, ot – kolejna osiedlowa pizzeria. Nie zwróciłabym raczej na nią uwagi. I byłby to mój ogromny błąd – można zjeść tam na pewno najlepszą pizzę na Ratajach, a śmiem twierdzić nawet, że najlepszą w Poznaniu! Bezbłędna, lepszej nigdy nie jadłam. Pizzeria jest maleńka, w środku zaledwie 3 miejsca siedzące, sezonowo 2 kolejne przed wejściem. Lokal stworzony z myślą o pizzy na dowóz, znajduje się w niezbyt zachęcającym pawilonie. W środku jednak jest schludnie, czysto i miło. Żadnych odstraszających plastików, troszkę kwiatów.. Jest przyjemnie, w miarę możliwości. Menu nie za długie – tylko pizza. Klasyczna włoska, turecka oraz grecka. Bardzo…
Linguini – ul. Metalowa 4
Linguini jakoś mnie szczególnie nie kusiło, nie dość że daleko, to jeszcze jest to restauracja hotelowa, na stronie nie mogłam znaleźć cennika i obawiałam się kosmicznych cen. A teraz żałuję, że tego miejsca i tej kuchni nie odkryłam wcześniej. Zacznę od wystroju. Jak już wspomniałam – hotel i widać to w wystroju. Dyskretnie, elegancko, klasycznie. Bez jakichkolwiek ekstrawagancji – po prostu białe stoliki ładnie zastawione, bar i koniec. Ale za to można posiedzieć na ogródku, gdzie jest już mniej weselnie, czy bankietowo – jeśli ktoś nie lubi takich klimatów. Ja nie lubię przesadnej elegancji, ale w Linguini czułam się dobrze i swobodnie, wystrój na pewno nie był żadnym minusem – był…
Kolejne dwie pizze. Zacznę od tej na której temat mam niewiele do powiedzenia, czyli peperoni, ale najpierw kilka uwag ogólnych. Tym razem pizza była jedzona w lokalu, a nie zamówiona – zdecydowanie warto się tam przejechać jeśli nie mieszka się daleko. Pizza jest przepyszna, w wersji na świeżo o niebo lepsza niż z dowozem, a nawet z dowozem jest pyszna. Cienkie ciasto, naprawdę dobra. Dobre składniki, a to w pizzeriach specjalizujących się w pizzach fast foodowych wcale nie jest standard. Po raz kolejny polecam po prostu „pizzę z raprtoriusa”, ogólnie, nie żadną konkretną. Peperoni – salami, papryka, papryczka peperoni Ledwo udało mi się zjeść kawałek, jeśli chodzi o smak, to powiedziałabym…
Żurek kosztował więcej niż większość zup, ale rozumiem – zupa na bogato. Przeczytałam w menu, że podawany jest z jajkiem i kiełbasą, także spodziewałam się bardzo sycącej zupy pełnej dodatków. Gdyby żurek był taki jak sobie wyobraziłam na pewno byłby wart swojej ceny, ale niestety zupa w ogóle nie spełniła moich oczekiwań. Smak całkiem znośny, choć trochę nijaki i słabo doprawiony. Gorzej z resztą – wygląd niespecjalny, dziwna konsystencja z grudkami, nie mówiąc o dziwnej białej klusce, której nie odważyłam się spróbować, chyba nie miała się znaleźć na moim talerzu. Zupa na bogato, ale dodatki co najwyżej średnie. Dużo kiełbasy – dwa rodzaje, dużo ziemniaków, ale jajka się nie dopatrzyłam. Ziemniaki…
Oscypki lubię bardzo, w wersji sałatkowej nigdy nie próbowałam, ale byłam pełna nadziei. No bo jak można zrujnować coś czego nie robi się na miejscu? No otóż można. A jak? Używając zamiast oscypka kanapkowego wędzonego sera. Jeśli tego mało – ser zamiast grillowany był smażony, skutek był opłakany – ser smakował jak podeszwa, był nasiąknięty tłuszczem, w środku wyglądał tragicznie. Sera w dodatku były tylko 2 plasterki (więcej w takiej postaci i tak pewnie nie dałabym rady przełknąć, ale sam fakt – ktoś skąpy przyrządzał sałatkę). Uratowała go jedynie żurawina. Ale sałatki w ten sposób nie udało się uratować, ponieważ nie był to jedyny grzech popełniony podczas jej przygotowywania. Po pierwsze…
Kolejna restauracja, w której można zjeść za pół ceny z Foodie Card i póki co chyba największe rozczarowanie. Myślałam, że trafię do miejsca gdzie można zjeść coś prostego, domowego i SMACZNEGO. Kiepsko wypadło wszystko właściwie, może prócz obsługi, która była sprawna i miła. Pierwsze wrażenie nawet pozytywne po chwili minęło. Wystrój trochę bez wyrazu, trudny do określenia – ni to restauracyjny, ni to klubowy. Ale najgorsze wrażenie i tak zrobiła toaleta. Po pierwsze – zagadka – dlaczego toaleta jest na kod? dziwne, no ale cóż. Było czysto, ale: nie było mydła, suszarka nie działała, oderwana klapa.. No klimat jak z pubu, a nie restauracji. Jedzenie z kolei było straszne. Zdecydowanie nie…
Czyli ser pleśniowy i szpinak. Szpinak zawsze jest dla mnie podejrzany na pizzy, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać – może być go za mało, może być go za dużo, a raz spotkałam się ze szpinakiem surowym na pizzy. Zresztą to jeszcze nie koniec tego co można zrobić ze szpinakiem, ale nie ma powodów dla których miałabym się tu rozpisywać na ten temat w tym miejscu, ponieważ pizza zielone słonie wypadła naprawdę dobrze. Szpinaku nie za dużo, nie za mało lecz w sam raz, zresztą już tak jest w tych Zielonych Słoniach, że mają jakieś takie wyczucie. No więc było słynne pycha-ciasto, w sam raz szpinaku, ser dla smaku, a do…
Znalazłam coś dziwnego, coś nowego, więc trzeba było spróbować. Sushi z kaszą i różnymi dodatkami. Na zdjęciu wyglądało ładnie, nie wiedziałam czego się spodziewać, ale miałam nadzieję na coś smacznego. Zamówiłam zestaw kaszmix – czyli mix dodatków – mięsnych, rybnych, serowych i na słodko, a do tego sos musztardowo miodowy. Mój zestaw miał 15 kawałków i pierwsze co mnie uderzyło, to to że te kawałki są maleńkie. Klasyczne sushi te kawałki ma większe, a przy okazji są ładniej pokrojone 🙂 No nie powiem, właściwie się tym zestawem najadłam, ale to był zestaw o nazwie „większy”, najmniejszy zaś liczy 6 kawałków – 6 kawałków to za mało nawet jak na drugie śniadanie…
Santorino – sos, ser, ser pleśniowy, szynka, cebula. Pizza jak dla mnie to była jednym wielkim rozczarowaniem. Często już nawet te które zamawia się na dowóz są o niebo lepsze, niż ta na świeżo. Porażka, według mnie nie ma właściwie za co chwalić, chyba że za to, że pizzę dało się w ogóle zjeść. Za to wad miała wiele i kilka z nich wymienię. Po pierwsze wszystko bez smaku – a wydawać by się mogło, że będą same wyraziste. Jedynym dominującym smakiem była cebula. Strasznie dużo szynki, mało pleśniowego sera ( i to jakiegoś niezbyt ostrego) i nienajlepsze, niedopieczone ciasto. Wszystko razem miało po prostu smak fast fooda. Pizzę niestety trzeba…