Sałatka idealna. Lepszej sałatki z kurczakiem nigdy i nigdzie nie jadłam. Faktycznie może trochę droga ta sałatka, ale warto! Pięknie podane, pysznie przyrządzone, duża porcja, świetnie dobrane składniki.. Niczego bym w niej nie zmieniła – niczego nie odjęła, niczego nie dodała. W sałatce dużo składników – standardowe warzywa (sałata, ogórek, pomidor, papryka), a do tego jeszcze kiełki, roszponka, pestki słonecznika i suszone pomidory. Kurczak bardzo soczysty i delikatny, baaaardzo dobry, wręcz idealny. Do sałatki otrzymujemy również koszyczek dodatków, czyli 2 cieplutkie mini ciabatty, masełko czosnkowe i sos – musztardowy vinegret. Jak dla mnie prawdziwa uczta 🙂 Nie wiem sama co w niej było takiego wyjątkowego, ale sprawiła mi mnóstwo radości, nie…
Makaron z bar a boo należy do moich ulubionych – jeszcze nie trafiłam na taki, który by nie był pyszny. Ten, oczywiście również był wyborny, nie miałam temu daniu nic do zarzucenia. Z początku wydawało mi się może trochę za słabo przyprawione, ale w miarę jedzenia przekonałam się zupełnie. Przede wszystkim na wspomnienie zasługuje tuńczyk – najlepszy jaki jadłam, nie jakaś tam papka, ale porządne, spore kawałki i to w dużej ilości, co mnie bardzo ucieszyło. Oprócz tuńczyka w sosie były jeszcze kapary, pomidorki koktajlowe i czosnek. Ale główne skrzypce grał tuńczyk. Makaron w bar a boo zawsze ugotowany jest tak jak należy, zawsze smaczny, nigdy się nie zawiodłam – wiadomo…
No i tu mam problem, bo nie wiem czy polecać, czy nie. Zupa naprawdę smaczna, sycąca, gęsta i dobrze doprawiona, ale.. w ogóle nie miała smaku szpinaku! Była zielonego koloru, w zapachu szpinak gdzieś tam się przebijał, ale smak zupa miała po prostu warzywny. Zupa była podana z serem i śmietaną, co jeszcze bardziej wzmagało warzywny aromat. Mogłabym polecić, powiedzieć, że smaczna, ale jeśli ktoś liczy na jakieś wyjątkowe, szpinakowe doznanie, to może się niestety zawieść. Jestem bardzo ciekawa jak ta zupa jest robiona, bo po zjedzeniu nie jestem w stanie nawet powiedzieć jakie warzywa mogły się w niej znaleźć poza szpinakiem.. Mi zupa smakowała i na pewno jeszcze ją zamówię,…
Ta zupa to było pierwsze danie jakie zjadłam w Bar-a-boo i można powiedzieć, że niczego więcej mi nie było trzeba by polubić to miejsce 😉 Bardzo smaczna, ziołowo pomidorowa, gęsta zupa. Ma smak i kolor pomidorów, co paradoksalnie jest rzadko spotykane gdy zamawia się krem pomidorowy. Jest pyszny i tani, wiadomo, że nie da się tym najeść, ale jako przystawka idealne. A jeśli ktoś chce zupę na lunch, to polecam zamówić do niego bruschettę z pomidorami albo z tuńczykiem. Ja się takim zestawem najadam, a i tak wychodzi bardzo tanio (11,80-12,80). Kilka słów dodam jeszcze na temat bruschetty z tuńczykiem. Właściwie wydaje się całkiem sporo płacić te 8 zł za trzy…
Naleśnik farmerski – kurczak, kalafior, brokuł – nie pamiętam szczerze mówiąc czy były tam inne warzywa, ale chyba nie. Nie przepadam za Trocadero i naprawdę nie wiem dlaczego to miejsce cieszy się nadal popularnością, szczególnie że znajduje się w oklicy kilka miłych i niedrogich miejsc, gdzie jedzenie jest lepsze na pewno, podobnie jak atmosfera. Naleśnika w Trocadero już kiedyś spożywałam, ale wyglądał wtedy inaczej – był złożony na pół, a nie zwinięty. I był zdecydowanie cieńszy. Naleśnik właściwie składał się w większości z ciasta, które zaklejało i odbierało radość jedzenia. Zastanawiałam się jak ten naleśnik jest pozwijany, bo w każdym miejscu były co najmniej dwie warstwy ciasta. Ciasto swoją drogą było…
Jest to jedna z tańszych pozycji w menu w tym miejscu, nawet sałatki są droższe, więc chociaż może nie zakochałam się w daniu po samej nazwie to nie miałam za dużego wyboru jeśli nie chciałam wydać mnóstwa kasy na kawiarniane jedzenie. Pierwszym zaskoczeniem było to, że dostaliśmy przystaweczkę. Co prawda nie za smaczną i maleńką, ale zawsze. Trochę dziwną, to prawda: czerwona fasola ze startą marchewką i czosnkiem, a do tego 2 krakersy. No ale sympatyczny gest, choć ze strachu przed żołądkowymi kłopotami symbolicznie spróbowałam. Nie miałam problemów by zostawić resztę,. 😉 Sama tortilla prezentowała się całkiem przyjemnie, nie za mała, nie za duża, ładnie podana. Smak też nie najgorszy, ale…
Zanim na tej samej ulicy nie pojawiło się Bar-a-boo, było Trocadero. Nigdy nic szczególnego w nim nie widziałam, ale sałatka grecka 9,9, kawa też w cenie przystępnej, ale najważniejsza lokalizacja – blisko uczelni. Pojawiło się Bar-a-boo i już właściwie tam nie chodzę, chyba że ktoś nalega. Zawsze aromat z kuchni jest intensywny, co mi trochę przeszkadzało. Lepsza klimatyzacja by im się przydała, albo szczelniejsze drzwi. 🙂 Przeszkadzał mi również niezidentyfikowany do końca charakter lego miejsca. Kawiarnia to na pewno nie, chociaż właściwie dużo kaw i herbat, no ale to nie może być kawiarnia, bo wygląda jak pub. Więc może jest to restauracja? No niby wszystko się zgadza – pachnie jedzeniem, karta…
Ptasie radio to miejsce, które trudno mi ocenić. Właściwie powinnam powiedzieć, żeby tam nie chodzić. No bo niby dlaczego? Jest tam drogo, coraz drożej i zbyt drogo, a jedzenie właściwie nie jest zbyt smaczne. Kiedyś serwowali tam pyszny makaron z karczochami, ale zrezygnowali z tego dania i już nic mi tam nie smakuje. Właściwie już tam nie mogę sobie pozwolić nawet na sałatkę, która mogłaby mi posmakować, bo najtańsza kosztuje powyżej 20 zł. No więc dlaczego tam chodzę? Dlatego, że jest blisko mojej uczelni, to na pewno. Ale nie tylko. Jest tam ładnie, to takie proste. To po pierwsze. Po drugie uwielbiam herbatę rainforest mate, którą tam podają. No i obsługa…
Na bar-a-boo można liczyć! Nigdy, nigdzie nie jadłam tak dobrze przygotowanego makaronu, ani tak dobrego sosu, ani tak dobrego szpinaku, kurczak był wspaniały, a całość prze-cu-do-wna! Wszystko w dobrych proporcjach, nic nie tonęło w sosie, niczego nie musiałam na talerzu szukać, po prostu danie dobrze skomponowane – zarówno pod względem smaku, co wielkości porcji. Sosy serowe w restauracjach często są mdłe lub za słone, ale nie ten. Był dobry, kremowy, smak był wyrazisty, nie było go zbyt dużo, dokładnie tyle ile być powinno. Szpinak i kurczak nie były oblane sosem i bardzo dobrze. Szpinak był orzeźwiający, świeżutki, dobrze przyprawiony i idealnie ugotowany. Kurczak bardzo delikatny, lekko podsmażony i co ważne, a…
W bar-a-boo nie jadłam jeszcze pizzy, a już od dawna miałam na nią ochotę. Za każdym razem podziwiałam ją na talerzach sąsiadów, ale nigdy nie byłam tak głodna by ją zamówić. No i nadszedł w końcu dzień – dzień pizzy w bar-a-boo. Dzień to szczęśliwy, bo pizza pyszna. Ciasto jak dla mnie nieco za miękkie, ale smak świetny. W Poznaniu rzadko zdarza mi się trafić na pizzę, którą mogłabym polecić, ale jeśli chodzi o tę to robię to z czystym sumieniem. Plusem jest też jej cena – ta akurat kosztowała 18 zł, ale była ona raczej z tych droższych, inne kosztowały mniej, ceny zaczynały się od 9zł za margheritę. Pizza raczej…
Komentarze