Restauracje, Stary Rynek i Centrum

Wizyta w Rotondo – winiarnia w Okrąglaku

rotondo-winiarnia-poznan

Pierwsza uwaga, jaka przychodzi mi do głowy: Rotondo to miejsce dziwne. Winiarnia, elegancka restauracyjka, piwnica zastawiona od sufitu do podłogi winem, a na górze jadłodajnia – można kupić sobie jedzenie na wagę. Nie mam nic przeciwko jedzeniu na wagę, ale gwar, ciągły ruch i słaba, popowa muzyka w radiu już potrafi zepsuć atmosferę.

Mogę i ocenię obsługę, jedzenie i wystrój, ale w przypadku tego miejsca nie ma to szczególnego znaczenia. Po prostu – nie siedziało się przyjemnie. Ciągłe trzaskanie sztućcami, Panie w czerwonych mundurkach ciągle biegające po schodach itd. skutecznie uniemożliwiało cieszenie się tym miejscem. Czułam się jakbym siedziała w jakimś pomieszczeniu gospodarczym, czy kuchni, a nie eleganckim miejscu. Ruch wśród obsługi jak na zapleczu, ciągle ktoś biegał nam przy stoliku – kompletnie nieudany pomysł z połączeniem tych miejsc w takich sposób. Rozumiem – osobne wejścia, a gdzieś z tyłu wspólne zaplecze, albo chociaż jakiś korytarz zamykany, ale nie tak!

Ale od początku. Obsługa profesjonalna, miła, dyskretna – nie spodziewałabym się innej w takim miejscu. Wnętrze klasyczne, od razu wiadomo, że to winiarnia. Dość ciemno, wszędzie wino, ale jednocześnie nie jest zbyt surowo. Znajdą się również kwiatki, poduszeczki i ozdoby w rozsądnej ilości. Prezentuje się naprawdę nieźle, ale aż prosi się o jakąś spokojną muzykę, nastrojową. A nie polskie hity lata 2013.

Jedzenie smaczne, prawie wszystko było bezbłędne. Zaczynając od zup – na stole znalazła się zupa tajska, która na stałe znajduje się w karcie i zupa cebulowa, która sprzedawana była jako zupa dnia. Obie pyszne – cebulowa bardzo aromatyczna, nie typowo francuska, zdecydowanie lżejsza. Tajska – ciekawa, trochę piernikowa w smaku, jednocześnie pikantna. Z trawą cytrynową, bambusem, kolendrą, grzybami i krewetkami królewskimi. Obie w przystępnych cenach, za taki smak można zapłacić kilkanaście złotych.

Dania główne numer jeden: pierś z kaczki w kremowym sosie z czerwonego wina i rozmarynu z kluskami śląskimi i modrą kapustą. Według mnie połączenie trochę dziwne, kilka pomysłów na kaczkę w jednym. Ale kapusta okazała się bardzo smaczna, kluski zadziwiająco delikatne, wszystko się ze sobą skomponowało. Jedyne co nas nie przekonało to sama kaczka. Sama, bez dodatków była niezbyt smaczna – zbyt twarda i przesmażona. Jako całość było jednak dobrze.

Danie główne numer dwa: stek z polędwicy wołowej na grillowanych warzywach z pieczonymi ziemniakami i sosem tzatziki. Polecam dużo bardziej niż kaczkę. Co prawda życzyłam sobie mięso mniej wysmażone, ale i tak było  blisko ideału. Chrupiąca grillowana papryka w 4 kolorach, cukinia, idealnie doprawione ziemniaki i bardzo świeży w smaku sos. Mięso pysznie doprawione, gdyby tylko było odrobinę bardziej krwiste – marzenie.

I na koniec deser – sernik z jagodami oraz kruche ciasto z wiśniami. Dania na troszkę niższym poziomie – ani jedno ani drugie nie zachwyciło. Dodatkowo zostało przyniesione „z góry”, co skłoniło nas do zastanawiania się, czy w Kuchni Marche można kupić te ciasta taniej.

Podsumowując – jedzenie bardzo smaczne, ale za takie pieniądze chce się czegoś więcej niż smacznego jedzenia. Rotondo mnie do siebie nie przekonało, nie wiem kto czułby się tam dobrze. Na pewno nie jest to miejsce na randkę, na wyjście z rodziną, ani ze znajomymi, jest za drogo żeby wejść tam na lunch, a inne okazje wymagają jednak jakiejś przyjemniejszej oprawy. Następnym razem zatrzymam się piętro wyżej w Kuchni Marche – myślę, że i ja będę bardziej zadowolona i mój portfel.

Rotondo
ul. Mielżyńskiego 14 Poznań

Zupa tajska – 16 zł
Zupa dnia (cebulowa) – 12zł
Pierś z kaczki – 46 zł
Stek z polędwicy wołowej – 62 zł

Godziny otwarcia:
Poniedziałek – Piątek: 13:00 – 22:00
Sobota – Niedziela: 13:00 – 22:00
WWW:  http://www.marcheokraglak.pl/rotondo

Zobacz także

Wizyta w Rotondo – winiarnia w Okrąglaku - Opinie i komentarze

  • Reply Marianka 20 września 2013 at 21:33

    Podzielam opinię, iż jest to miejsce dziwne. Dokładnie te same odczucia, jeżeli chodzi o usytuowanie „restauracji” o ile to miejsce można tak nazwać. Wszystko przez przemykające panie w czerwonych fartuszkach, dźwięki stołówki i zero muzyki. Miałam wrażenie, że obsługa musiała wdrapać się po wysokich schodach i przynieść skądś do „restauracji” każde zamówione przez gości piwo, sok, deser.
    Cena zupy tajskiej- tak jak zupa – za słona i ciut wyższa niż ta podana w artykule. Danie główne mdłe i nieapetycznie podane, również przesolone. Cena zupełnie nieadekwatna do jakości.Do tego niezbyt zainteresowana nami obsługa. Sytuację ratował sernik z malinami, który był bardzo dobry, mimo iż sposób jego podania nie był zachęcający. Pierwszy raz od dawna nie zostawiliśmy napiwku.

  • Dodaj komentarz